Wieczór 31 grudnia 2016 spędziliśmy w ciągłym ruchu – najpierw śneżne zdjęcia przy opuszczonym hotelu na szczycie Witoszy, później kolacja z rodzicami Bobiego, potem oglądanie fajerwerków na Kopitoto, a na koniec – impreza w Miasteczku Studenckim w Sofii. Wracając do domu spojrzeliśmy na siebie znacząco – w końcu jaki sylwester, taki cały rok. Znając nasze plany na 2017 wiedzieliśmy, że to będzie 12 miesięcy spędzonych niemal w ciągłej podróży. I ten generalny plan o nazwie „PODRÓŻ” zrealizowaliśmy w 100%.
Przeglądam zdjęcia z podróży, scrolluję bloga, facebooka, instagrama i jestem w szoku! Te gigabajty zdjęć, filmików, emocji i wspomnień zdarzyło się tylko i wyłącznie w tym roku, choć mogłabym nimi wypełnić spokojnie kilka lat. Marzenie, które chodziło za mną miesiącami w końcu się spełniło i w zasadzie wciąż się spełnia. A ja wciąż nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Wzorem poprzedniego roku (wpis do podsumowania 2016 poniżej) stworzyłam krótkie podsumowanie 2017.
Dlaczego rok 2016 był świetny, ale 2017 będzie jeszcze lepszy? Podsumowanie i plany na nowy rok
Co się udało w 2017?
1.Przebiegłam półmaraton
Półmaraton pojawił się na liście planów w poście podsumowującym poprzedni rok. Czułam, że pora rozpędzić trochę tę kilkuletnią pasję i sprawdzić swoje możliwości. W dodatku zrobiłam to w moim ukochanym bułgarskim mieście – Płowdiwie (fajnie byłoby tam zamieszkać na trochę). Podczas półmaratonu poznałam wspaniałych ludzi, przez przypadek spotkałam znajomego fotografa, a samo doświadczenie było warte umierania na ostatnich kilometrach. To, co zdecydowanie zawaliłam w tym przedsięwzięciu to niedostateczne przygotowanie się. Mam nadzieję odrobić to w przyszłym roku ;)
2. Przeszłam na pieszo całą Bułgarię
Miesiąc w bułgarskich górach to dla mnie najbardziej magiczna część roku. Nie, nie podróż do Azji, nie Australia, nie półmaraton, Woodstock etc. To był kompletny plan, coś do czego przygotowaliśmy się długo i rzetelnie – czytając książkę o szlaku, planując nasze przejście, czy regularnie ćwicząc po to by w końcu przejść cały szlak. Kom-Emine było najpiękniejszym pożegnaniem Bułgarii i wiem, że nie było lepszego momentu na jego przejście (o czym szerzej w poniższym poście:)
Kom-Emine pozwoliło mi poznać i pokochać Bułgarię bardziej. Choć nie jestem przekononana, że jest to moje miejsce na Ziemi, zdecydowanie zostawiłam tam kawał serca. Przyjaciół, wspomnienia, rodzinę. A satysfakcja ze spędzenia 3 tygodni w górach i przejścia na własnych nogach ponad 600km (i notabene cały kraj) jest nie do przecenienia! A więcej info o Kom-Emine we wpisie poniżej:
3. Spędziłam w drodze ponad 3 miesiące
Nasza podróż do Azji Południowo-Wschodniej, która była jednym wielkim wariactwem. Planowana i wymarzona od dawna, niemniej może trochę niedopracowana przez misję Kom-Emine. Bardzo często zaskakująca, czasem dramatyczna i kompletnie nieopisana na blogu. Powinno się to zmenić w 2018 roku ;) No i jeszcze: niekompletna, bo lista krajów do odwiedzenia w tym regionie jest wciąż długa. Ale jak to mówią – najlepsze jeszcze przed nami! (nawet jeśli brzmi to całkiem nieprawdpodobnie).
4. Odwiedziłam ponad 10 krajów i lepiej poznałam Bułgarię
Zaczynając od Rzymu w styczniu, przez Grecję w marcu, dwa wypady do Polski przez co przy okazji odwiedziłam Niemcy, Luksemburg czy Słowenię. Nie wspominając nawet o podróży do Azji i przeprowadzeniu się tymczasowo do Australii. Jestem przeszczęśliwa, że udało mi się odwiedzić Puszczę Białowieską (i wiem, że muszę tam wrócić na zdecydowanie dłużej niż 24 godziny), być na urodzinach mojego chrześniaka, spotkać przyjaciół na Woodstocku. Odwiedziłam też wiele miejsc w Bułgarii, które były na mojej liście marzeń:
5. Popełniłam 10 postów na blogu
…co daje średni wynik 0,83 posta na miesiąc. Brzmi średnio i nie mogę uznać tego wyniku za satyfakcjonujący. Przyznaję, że rutyna praca-dom zwykle pomagała pisać posty, a podróże i teoretyczna masa „czasu wolnego” wybiły mnie z rytmu absolutnie. Poza tym wiele momentów naszego pobytu w Azji były rozczrowujące lub wprowadzały mnie w poczucie, że jestem tylko przeciętnym turystą i moje wpisy nie wniosą niczego wartościowego do podróżniczej blogosfery.
Niemniej, przyjrzyjmy się temu co ujrzało światło dzienne w 2017 roku.
Projekt postów o Bułgarii z perspektywy imigranta:
Czy warto pracować w Bułgarii? Średnie zarobki i warunki pracy
Okołopodróżnicze poradniki,
m.in o Rzymie:
12 informacji o Rzymie, których nie dowiesz się z przewodników
O tym jak dostać staż zagraniczny i czy warto:
Chcesz wygrać życie? Wyjedź na staż zagraniczny! Wywiad ze Skrzynką Pocztową
Jak dostałam wizę Work and Holiday do Australii:
I jakiś emocjonalny bełkot na potrzeby konkursu Pani Swojego Czasu :D
Nie wszystko, co warto się opłaca… Jak znaleźć siłę by podążać za głosem serca?
6. Przeprowadziłam się (tymczasowo) do Australii
Jestem w kraju moich marzeń. Przynajmniej na 6 miesięcy. Czy muszę dodawać coś więcej?
7. Sprowadziłam do Bułgarii moje Małpki i Mamę
Gdy Mahomet nie może przyjść do góry, to góry przyjdą do Mahometa. Najważniejsze osoby w moim życiu postawiły swoją nogę na bułgarskiej ziemi i spędziły ze mną naprawdę świetny czas. Miło jest odwiedzać znajomych i rodzinę w Polsce, ale prawdziwe ciepło rozchodzi się po sercu kiedy to oni znajdują czas i przybywają do ciebie. Magia. Nie mogę nie wspomnieć o moich bułgarskich przyjaciołach, którzy pomimo mojego zdystansowania pewnym krokiem wkroczyli w moje życie i uczynili ten rok jeszcze lepszym.
Ale oczywiście rok to długie 12 miesięcy i niemożliwym jest by obfitował w same słodkie momenty niczym lody oreo (takie cuda w austrlijskim macdonaldzie). Były plany, których realizacja mi najzupełniej w świecie nie wyszła.
1. Nauka bułgarskiego
Ponad rok spędzony w Bułgarii i bułgarski chłopak nie były wystarczającą motywacją żeby zakończyć ten cel sukcesem. Brakowało tutaj konkrektów (co to znaczy nauczyć się bułgarskiego? Umieć zamówić coś w restauracji czy opowiedzieć skomplikowaną historię?) i konkretnego planu. Po drodze dużo wątpliwości w stylu czy w ogóle ten język jest mi do szczęścia potrzebny.
2. Pełny powrót do fotografii
W kwietniu tego roku kupiłam sobie nowy aparat i na nowo weszłam do fotograficznej gry. Niemniej, nie zrealizowałam wspaniałych, nowatorskich fotograficznych projektów – ani profesjonalnych sesji zdjęciowych, ani reportaży. Aczkolwiek jakieś zdjęcia zrobiłam, wdrożyłam się bardziej w fotografię krajobrazową głównie przez nasze podróże. Ale to nie do końca to, czego od siebie oczekiwałam. Znów – brak konkretnego planu i cel się rozmył.
Jak widać to nie był idealny rok, ale był przełomowy. Bo okazało się, że z dobrym, mierzalnym celem i nie najgorszym planem można osiągnąć bardzo, bardzo wiele! A to co nie wyszło było efektem głównie złej organizacji.
I tej coraz lepszej organizacji i planowania życzę sobie i Wam w przyszłym roku. A wtedy niezależnie od kłód rzucanych nam pod nogi, prędzej czy później zrealizujemy nasze cele :)