Kolejny rok dobiega końca, a Ty nawet nie wiesz kiedy czas przeleciał Ci przez palce. Znowu odłożyłeś swoje plany na bok, bo przecież nie stać Cię na podróże,  nie dostałeś urlopu w pracy, nie zostawisz psa samego i w sumie to zupa była za słona. Ok, rozumiem, że wyjście ze strefy komfortu cię przeraża, a tworzenie kolejnego „ale” jest znacznie łatwiejsze niż ruszenie z domu. Co powiesz jednak na to by zamienić tę sytuację rolami i wyjechać nawet nie ruszając się z domu?

Koniec grudnia to ten magiczny czas kiedy bardziej refleksyjnie myślimy o życiu i snujemy plany na kolejne 12 miesięcy. To właśnie na początku roku najwięcej osób zaczyna chodzić na siłownię, rzuca palenie, zapisuje się na jakiś kurs, postanawia odmienić swoje życie. Ja żyję raczej od urodzin do urodzin (Mój rok zaczyna się w lutym), ale wiem że większość ludzi to właśnie teraz podejmuje bardzo ważne decyzje, a przynajmniej zastanawia się co mogliby zmienić w swoim życiu.

ZMIANY ? ZACZNIJ OD MAŁEGO KROKU

Chcesz zacząć podróżować, ale coś cię powstrzymuje? A może już to robisz, ale wciąż napotykasz ograniczenia (np. koszta), albo szukasz inspiracji? Czasem nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, by w rodzinnym mieście poczuć się jak turysta. Jeśli z jakichś powodów wciąż siedzisz w domu zamiast spełniać swoje marzenia, dobija cię rzeczywistość, potrzebujesz impulsu by zmienić punkt widzenia.
Wielu z Was pewnie zna ideę couchsurfingu. Jeśli nie, już wyjaśniam – to portal, który pozwala znaleźć darmowy nocleg w prawie każdym zakątku świata, analogicznie pozwalając na goszczenie w swoim domu wielokulturowe towarzystwo. „Za darmo”, bo nocując u kogoś nawet na podłodze zwykłe dostajemy znacznie więcej niż nocując w hostelu – poznajemy prawdziwego mieszkańca miejsca, który pokaże nam miasto z zupełnie innej perspektywy niż najlepszy przewodnik, ma aktualne informacje, a poza tym może okazać się super człowiekiem i kto wie, inspiracją do zmian, przyjacielem na lata, a może wielką miłością?
Będąc hostem to właśnie ten strudzony wędrownik czy też zwykły turysta może okazać się bodźcem do zmian w życiu.

Przyznaję, z couchsurfingu więcej korzystałam jako surfer niż host. Co było tego powodem? Oczywiście – wymówki. Bo brak łóżka, bo fajnie by było mieć dodatkowy pokój dla gościa, bo jestem zajęta. Bla, bla bla. Bzdura. Oczywiście, są momenty w życiu kiedy naprawdę ledwo patrzę na oczy i chcę trzymać się z dala od ludzi. Ale wierzę, że są to tylko momenty. Jeśli człowiek chce, może być najlepszym gospodarzem nocując człowieka na podłodze i prawie się z nim nie widząc. Ja wierzę w karmę i wierzę, że wszystko co robię do mnie wraca.

DAJ TO, CO SAM CHCIAŁBYŚ OTRZYMAĆ

Couchsurfing wiele razy ratował mi skórę i ubarwiał moje wojaże, choćbym jechała tylko z jednego końca Polski na drugi. To dzięki couchsurfingowi spałam przy toruńskim rynku naprzeciwko domu Mikołaja Kopernika, mogłam dwukrotnie wziąć udział w Maratonie Fotograficznym w Szczecinie i poznać tam naprawdę inspirujące osoby (np. Agnieszkę z bloga Na koniec mapy), spotkałam się z Bobim w Belgii (Stefan to chyba najcudowniejszy host na świecie!) czy spróbować po raz pierwszy życiu wspinaczki w Sudetach i spać w chatce w górach. Nie wiem co zrobiłabym w Malmo bez gościnności pracującej tam Niemki, która zgodziła się mnie przenocować w ostatnim momencie. Tak, hości nieraz ratowali mi skórę, wnosili olbrzymią wartość dodaną do mojej wyprawy, wypełniali mnie wdzięcznością i wiarą w ludzi.

Wspinaczka w Górach Sokolich – dzięki couchsurfingowi!
20160304_154800
Stefan – wzorcowy host!
Domek w górach niczym z piosenki Zeusa ;)

 

20160213_120500
Willa dla couchsurferów w Bergen

COUCHSURFING – DAJĄC ZYSKUJESZ PODWÓJNIE 

Jak widzicie na załączonych obrazkach, na moich hostów kompletnie nie mogłam narzekać. Ale przecież w życiu i w czasie podróży nie można tylko BRAĆ. Zwłaszcza, że zawsze miałam dużo szczęścia. Chociaż lubię mieć chwilę dla siebie (np. dzisiaj jestem zupełnie sama w mieszkaniu i mogę bezkarnie śpiewać polskie piosenki na całe gardło i biegać nago) to jednak jeszcze bardziej lubię mieć gości.
I tak, w końcu w naszym sofijskim gniazdku powitaliśmy nasze pierwsze couchsurferki. Ina i Noemi, studentki z Norwegi i Polski, które poznały się w Rzymie na kursie językowym, wypełniły nasze mieszkanie śmiechem, norweskimi słówkami i pozytywną energią, którą czułam jeszcze długo po ich wyjeździe. Dzięki nim znowu poczułam, że w Sofii jest wiele do odkrycia i z przyjemnością przechadzałam się po wąskich uliczkach w centrum miasta. Wieczory z popcornem, karmienie psów i najpiękniejszy zachód słońca na Witoszy – bez nich ten weekend wyglądałby zupełnie inaczej.
Wizyta tych gości ucieszyła mnie tym bardziej, że w końcu miałam w pod swoim dachem jakąś polską duszę, z którą mogłam wymienić się myślami w ojczystym języku. Choć przywykłam do rozmowy po angielsku i do słuchania bułgarskiego każdego dnia, nic nie zastąpi rozmowy po polsku.

_dsc2703
Zachód słońca – góra Witosza
Couchsurfing Sofia
My i nasi goście – w tle Sofia

W takim językowym kotle, w którym porozumiewaliśmy się głównie po angielsku, ale też i po po polsku i bułgarsku, z jeszcze większą ciekawością podchodziliśmy do norweskiego.
I tak Ina nauczyła nas jak powiedzieć w jej języku „autostop” (hojke – prawda, że urocze?), trochę przekleństw (fanta daj to niedelikatna wersja „idź sobie” – jak nie kochać tego języka?) i stworzyła nam nawet krótkie rozmówki norwesko-angielskie. Teraz czuję się zdecydowanie lepiej przygotowana na kolejny wyjazd do kraju Wikingów ;)

Tak więc, jeśli wciąż się boisz, coś cię hamuje, a może wręcz przeciwnie kochasz swoje miasto i chcesz pokazać je innym – nie wahaj się i spróbuj już dziś. Daj tej idei szansę zmienić coś w swoim życiu. Może będziesz hostem raz i stwierdzisz, że to nie dla Ciebie, a może okaże się, że to Twój sposób na oderwanie się od rzeczywistości? Może Twoi goście popchną Cię do tego by w końcu spakować plecak i ruszyć w nieznane?
A może jesteś jedną z tych osób, które znają już dobrze couchsurfing, ale tylko od strony gościa? Brak miejsca i czasu to tylko pretekst – jeśli chcesz coś zmienić, może warto zacząć od tego małego kroku? Daj innym to, co sam chciałbyś otrzymać, a świat będzie zawsze po Twojej stronie.

blog
W Poznaniu też gościłam! Ja z Anią i Sylwkiem – Ostrów Tumski

 

blog2
Romantyczny Poznań z moimi surferami – tego napisu już chyba niestety nie ma :(

 

Inne wpisy z tej kategorii: