Hej! Nie pisałam już naprawdę dawno, a myśl o nadganianiu przeszłości trochę mnie przytłacza. Działo się i dzieje się wciąż  dużo, a lawirowanie między pracą, uczelnią a innymi projektami to niemałe wyzwanie…
Korzystając z tego, że spędzam ten tydzień w słonecznej Bułgarii („polska” złota jesień w listopadzie – why not? :) ) pomyślałam, że warto spisać wszystko na bieżąco, bo wiem, że gdy wrócę znowu nie będę miała na to czasu.

Zamiast wstępu, czyli gdy samolot nie chce przylecieć… 

trasalotu
Żółta linia to trasa pierwotna, czerwona to drogą jaką ostatecznie przebyłam.

Moja wyprawa zaczęła się w piątek i nic nie zapowiadało katastrofy jaka miała czekać mnie na lotnisku.

Choć nigdy nie byłam przesądna i na datę piątek 13-tego zawsze patrzyłam z politowaniem to niestety tym razem musiałam przyznać rację wierzącym w horoskopy…

Mój lot do Malmo był opóźniony 4 godziny i nie było opcji bym zdążyła na przesiadkowy lot do Sofii…
Piękniejszego pierwszego lotu w życiu nie mogłam sobie wymarzyć.
Tracąc nadzieję, że gdziekolwiek polecę i siedząc osowiale ze swoim bagażem usłyszałam, że pewna para ma ten sam, co ja problem – docelowo leci do Bułgarii. Szybko okazało się, że przede mną stoi para niemal jak ja i Borislav , bo polsko-bułgarska.
Do Sofii sprowadzał ich ślub znajomych, na który jeśli szybko nie wydostaną się z Polski mogli nie zdążyć.
Cała nasza trójka miała więc sporą motywację by jakimś sposobem jak najszybciej znaleźć się w Bułgarii. Paweł, który urodził się w Sofii odnalazł nam lot z Malmo do Skopje. „To tylko 200 km stąd, mój tata nas stamtąd odbierze”. Po takiej gwarancji nie miałam innego wyjścia jak zaufać tej sympatycznej parze i wsiąść z nimi do samolotu.
W ten oto sposób spędzając pół dnia na lotnisku przez przypadek odwiedziłam Macedonię i już od  pierwszych chwil na Bałkanach mogłam napawać się bułgarskim językiem, gdyż w samochodzie ciężko było usłyszeć choćby jedno polskie słowo : )

Po pierwsze: jedzenie

Jaka jest bułgarska kuchnia? Mnóstwo w niej wpływów greckich i macedońskich, można śmiało więc zaliczyć ją do kuchni śródziemnomorskiej. Jest jedną ze zdrowszych na świecie, a mnie kojarzyć się będzie z nabiałem wszelkiej postaci i przewagą warzyw nad mięsem (raj, raj, raj <3) Trzeba jednak przyznać, że przez dużą obecność sera jest dość tłusta

Pierwszym posiłkiem jaki zjadłam w sobotni poranek było tradycyjne bułgarskie śniadanie – banica z bozą.
Banica to jedna z cudowniejszych rzeczy jakie w życiu jadłam. Jest to coś w rodzaju placka z ciasta podobnego do francuskiego, przekładanego białym serem.

Podobnym daniem do banicy i który też miałam okazję skosztować jest tikwenik – ciasto z masą dyniową z orzechami. Pychota! :)

_DSC0531b
Banica z bozą – tradycyjne bułgarskie śniadanie :)

Boza to natomiast bardzo dziwny napój niezachęcający ani smakiem ani zapachem, lecz jest to zapewne kwestia przyzwyczajenia. Bułgarska wersja bozy to sfermentowany napój bezalkoholowy (max. 1%) przyrządzany z pszenicy lub prosa. Jak smakuje? No właśnie… boza ma słodkawo-kwaśny posmak, a wyglądem przypomina nasz zakwas na żurek. I cóż, takie własnie miałam odczucia pijąc bozę. Warto jednak spróbować aby samemu wyrobić sobie opinię na temat tego trunku.

Jedząc obiad nie mogło zabraknąć szopskiej sałatki – tradycyjnej zagryzki do rakiji ;) i nieodłącznej części bułgarskiej kuchni. Nazwa „szopska” pochodzi od słowa jakim określa się mieszkańców Sofii i pobliskich regionów.
Jest to alternatywna wersja znanej w Polsce sałatki greckiej  – przyrządzana z ogórków, pomidorów, papryki, cebuli  z dodatkiem słonego sera (specjalny bułgarski ser szopski – solankowy ser owczy) zakrapiana oliwą.

_DSC0384b
Jedna z najlepszych kolacji w Bułgarii. Na zdjęciu m.in. szopska sałatka :)

Kolejną pysznością jest musaka, oczywiście w wersji bułgarskiej. W Polsce znana jest grecka wersja tej zapiekanki, której podstawą są bakłażany. W Wersji bułgarskiej królują ziemniaki i papryka. Palce lizać!

_DSC1810b
Szkembe, czyli bułgarskie flaki. Fuj! :P

O kuchni mogłabym jeszcze długo, bo wymienione potrawy to jedynie skrawek tego, co tutaj jadłam. Jeśli zdecydujecie się odwiedzić Bułgarię i przyjdzie Wam jeść jakiś fastfood – bez wahania spróbujcie bułgarskiej pizzy – oczywiście z serem. : ) Nie do porównania do żadnej innej w Polszy.

Po drugie: imprezy

Termin mojego przybycia wpasował się w urodziny wujka Bobiego – przyszło mi więc zobaczyć tradycyjną bułgarską biesiadę. Na stole sałatki, smażony ser w panierce i… polska wódka : )
Bułgarzy to całkiem rozrywkowy naród i mimo, że nie zanosiło się na wielkie hulanki to po paru kieliszkach wina i opróżnieniu butelki z „Żytnią” mogłam zobaczyć tradycyjne bułgarskie tańce. Choć o ich istnieniu dowiedziałam się już podczas projektu Erasmus + to zupełnie inne wrażenie zrobiły na mnie na miejscu.
Taniec jest prosty i skoczny, a piosenka wpada w ucho, nie dziwi więc jej popularność.

Na youtubie możecie znaleźć głównie tańczących Panów, tak jak tutaj:

jednak na „mojej” imprezie to Panie rozkręcały zabawę.
Jeśli wylądujecie kiedyś na bułgarskim przyjęciu, bądźcie przygotowani na słuchanie Bialej Rozy Slavki Kalchevej więcej niż jeden raz… ; )

Po trzecie: pogoda

25 stopni w listopadzie? Oczywiście, i to w centrum Bułgarii! Choć zima potrafi być równie zimna jak u nas, to wiosna, lato i jesień są całkiem ciepłe. Pogoda, którą zastałam w Bułgarii nie jest standardem o tej porze roku, niemniej chyba nie ma miesiąca, w którym nie byłoby przyjemnie wyjść tam na spacer. Ze względu na górzyste ukształtowanie powierzchni, Bułgaria to też dobre miejsce do uprawiania sportów zimowych.

Po czwarte: krajobraz

60% powierzchni Bułgarii to tereny wyżynne i górskie. Coś czego brakuje mi w Poznaniu to otaczająca mnie równinna przestrzeń, więc w Sofii czułam się jak ryba w wodzie.  Jeśli kochasz góry i lubisz spontaniczne wypady za miasto – pokochasz stolicę.  Na obrzeżach Sofii znajduje się góra Witosza – miejsce, które w każdy weekend oblegane jest przez mieszkańców.

_DSC1813b
Widok na Sofię z góry Witosza.

Robiąc małą objazdówkę po kraju miałam okazję doświadczyć naprawdę urokliwych widoków.  W środkowej części kraju nie ma miejscowości, nad którą nie rozpościerałyby się góry.

Koprisztwica po zmroku.
Kopriwsztica po zmroku.

 

_DSC0612-3
Płowdiw – jedno z najstarszych miast w Bułgarii. Widok na 2 z 7 wzgórz miejskich.

Po piąte: ludzie

Bułgarzy jak na Słowian przystało są bardzo serdecznym i otwartym narodem. Cechuje ich gościnność i łatwość nawiązywania kontaktów.
Żeby nie być gołosowną – tego Pana wraz z kolegami spotkałam przed Teatrem Narodowym, kiedy spostrzegł, że przechadzam się po okolicy z aparatem. Mówił po rosyjsku, czesku i angielsku, i nie pozwolił odejść bez wspólnego zdjęcia – w końcu fajnie mieć fotkę z Polką ; )

_DSC1351b
Foteczka z Bułgarem musiała być! :)

 

_DSC1356b
Turniej szachowy w Sofii.

Mimo, że Sofia to stolica wcale nie poczułam tam miejskiego pędu i zaganiania. Wiele osób spędza czas na świeżym powietrzu, a ludzie korzystając ze słonecznej pogody na miejsce spotkań wybierają licznie znajdujące się w mieście parki.
Bardzo ciekawym zwyczajem, który praktykowany jest codziennie to turnieje szachowe rozgrywane w parku przy teatrze.

 

Podsumowując…

Bułgaria to idealne miejsce by podładować akumulatory, szczególnie gdy pogoda w Polsce robi się coraz bardziej depresyjna. I wbrew temu, co sądzi większość osób – to nie tylko Warna i Złote Piaski ; )

Inne wpisy z tej kategorii: