Czy naród, który chodzi po ogniu i lodzie może zostać unicestwiony?”*


Bułgaria – piękne plaże, ciepłe Morze Czarne i tania opcja na leniwe wakacje. Jeśli czasem wpadasz na mojego bloga to wiesz też, że to wspaniałe miejsce dla miłośników gór i bardzo zróżnicowany kulturowo kraj. A co powiesz na to, że Bułgaria to także najszybciej wyludniające się państwo na świecie? ONZ przewiduje, że do 2050 roku w Bułgarii nie będzie już ani jednej wioski, bo nie będzie osób, które miałyby w nich mieszkać. Przerażające? Na pewno. Czy możliwe? Postanowiłam to sprawdzić.

Dlaczego Bułgaria się wyludnia?

Warto zacząć od tego, że Bułgaria w swojej sytuacji nie jest osamotniona. Niemal całe Bałkany to rejony intensywnie wyludniające się (Chorwacja, Serbia, Bośnia i Hercegowina, Albania, Rumunia, Grecja, Macedonia Północna), w podobnej sytuacji są kraje bałtyckie czy nawet Polska – 13 miejsce na tej smutnej liście. Jedyne kraje poza Europą zmajagące się z podobnym problemem to Japonia i Kuba (i ewentualnie Gruzja, która leży na pograniczu europejsko-azjatyckim).

Duży wpływ na obecną sytuację w kraju miał panujący tam wiele lat ustrój komunistyczny i następująca po nim prywatyzacja. Fabryki, czy kopalnie napompowane przez sztuczny popyt krajów związkowych w środowisku kapitalistycznym upadły. Prywatyzacja bułgarksich PGRów sprawiła, że wielkie połacie ziemi zostały niezagospodarowane. Gałęzie gospodarki jak uprawa tytoniu – kultywowana głównie przez mniejszość turecką, czy nawet uprawa róż – stały się zdeycdowanie mniej konkurencyjne na międzynarodowym rynku i przestały być opłacalne. Zniknęło dużo świadczeń społecznych, edukacja wyższa zaczęła być płatna, a dostęp do służby zdrowia ograniczony. Według UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) koszt społeczny transformacji w Bułgarii był jednym z najwyższych w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Według UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) koszt społeczny transformacji w Bułgarii był jednym z najwyższych w całej Europie Środkowo-Wschodniej.

Nie bez znaczenia w tej kwestii jest także wielokulturowość i obecność wspomnianej wcześniej mniejszości tureckiej. Większość bułgarskich Turków tworzyło duże wielopokoleniowe rodziny. To oni poprzez inny styl życia zwiększali przyrost naturalny w kraju. Zwykle mieszkali na wsi, a ich głównym i bardzo dochodowym zajęciem była uprawa tytoniu. Komunistyczne państwo bułgarskie dążyło do homogenizacji społeczeństwa i 3-krotnie podejmowało kroki w celu drastycznego zredukowania ilości Turków w Bułgarii.
Pierwsza fala emigracji tureckiej nastąpiła w 1950-1951 kiedy rząd bułgarski rozpoczął proces wywłaszczenia ziem należących do Turków. Turcja starała się wtedy o członkostwo w NATO, co komunistyczna władza Bułgarii uznała za działania sprzeczne z jej interesami.
Druga fala emigracji (1969-1978) była wynikiem podpisania umowy bułgarsko-tureckiej w sprawie zjednoczenia podzielonych rodzin 130 tysięcy bułgarskich Turków.
Najbardziej dotkliwą okazała się jednak trzecia fala emigracji, która była wynikiem przymusowej bułgaryzacji Turków, w tym obowiązek zmiany nazwisk z tureckich na bułgarskie w latach 1984-85. W jej wyniku z kraju wyemigrowało 311 tysięcy tej grupy etnicznej. Proces ten miał miejce od 3 czerwca 1989 a 21 sierpnia, co miało opłakane skutki, zwłaszcza w rolnictwie. Uprawy pozostawiono bez zbiorów, zwierzęta padły z powodu braku opieki, a w wielu obszarach upadł system dystrybucji, ponieważ większość jego pracowników stanowili Turcy.



Pięknie (jeśli mogę tak napisać o wygnaniu mniejszości z kraju) obrazuje tę sytuację bułgarski film Bułgarska róża (Damascena: The Transition). Można go obejrzeć online na platformie HBO. Film przedstawia realia transformacji w Bułgarii, kwestii tureckiej, ale przede wszystkim to wzruszający obrazek o sensie życia i marzeniach. I spokojnie mógłby o nim powstać osobny wpis na blogu :)


Ostatnie 20 lat przyniosło wiele zmian – w kwestii demografii – raczej na gorsze. Wstąpienie Bułgarii do Unii Europejskiej ułatwiło Bułgarom emigrację na Zachód, którą młodzi ludzie zaczynają od podjęcia studiów za granicą. Zazwyczaj ta przygoda nie kończy się na samej edukacji i wiele z nich pozostaje poza krajem przez większość swojego życia.

Jak wyludnia się Bułgaria?

A zatem jak wyludnia się Bułgaria? Czy ludzie masowo znikają z każdego zakątka kraju? Oczywiście, że nie. Najsilniejszym magnesem w kraju jest stolica – Sofia. Do miasta przyciąga wiele osób skuszonych dobrze płatną pracą w korporacji (wśród nich byłam i ja). Kolejnymi dużymi ośrodkami są Płowdiw i Warna. Płowidw przyciąga przede wszystkim artystów, a obie miejscowości obcokrajowców, spragnionych życia w tanim, ciepłym i pięknym kraju.

Bułgaria to w 80% teren górzysty i ma to duży wpływ na rozmieszczenie ludności. Na terenach, do których nie prowadzi asfaltowa droga, a zimy są ciężkie, ludności ubywa. Najciężej depopulacją zostały dotknięte regiony Montany i Widynia. W czasach komunizmu tętniące życiem, gdyż do tego drugiego miasta można było DOLECIEĆ SAMOLOTEM (sic!) z Sofii w 30 minut! Między miastami kursował samolot obsługiwany przez państwowe linie lotnicze. Wkroczenie kapitalizmu do Bułgarii spowodowało, że połączenie przestało być opłacalne i loty wstrzymano w 1992 roku. Teraz, by dotrzeć do Widynia z Sofii potrzeba ok 3,5h samochodem i 5,5h pociągiem.

        

Projekt Dried Roses – czyli Martyna w poszukiwaniu zaginionych wiosek

I tu docieramy do momentu gdy w praktyczny sposób do akcji wkroczyłam ja. Pierwszy raz by zająć się problemem depopulacji pojechałam do Bułgarii we wrześniu 2019 roku. Spakowałam aparat i używając cennych 2 tygodni urlopu władowałam swój tyłek do samolotu relacji Warszawa Lotnisko Chopina – Burgas. Choć znałam Bułgarię od lat to ten wyjazd zmienił moje postrzeganie tego kraju o 180 stopni.

Podczas tej wyprawy odwiedziłam największą liczbę oblastów: Burgas, Ruse, Płowdiw, Błagojewgrad, Kyrdżali, Wraca. Podróżowałam pociągiem, autostopem lub razem z moimi dobrymi przyjaciółmi z czasów, gdy nazywałam Bułgarię swoim domem. Zdarzyły się też wyprawy z ludźmi poznanymi przez Couchsurfing. Wszyscy chętnie pomagali mi w realizacji projektu.

Wioski wyszukiwałam przez krajowy rejestr ewidencji ludności – bazie zarządzanej przez Narodowy Instytut Statystyczny Bułgarii (NSI). Rozmawiając ze spotkanymi osobami pytałam zwykle o historię danej miejscowości – ile osób mieszkało w niej wcześniej, czym trudnili się mieszkańcy.

Wyjątkowe spotkanie miało miejsce w obwodzie Kyrdżali, które zamieszkane jest głównie przez mniejszość turecką. Starsza kobieta, Behie Shevket z pochodzenia Turczynka, nie komunikowała się zupełnie w języku bułgarskim. Jej tłumaczem był syn, dla którego zarówno Bułgaria jak i Turcja były jednakowo ważne.

Behie Shevket -Turczynka, jedyna mieszkanka wsi niedaleko Nenkova.

Jestem pewna, że Roses, ale niekoniecznie, że Dried… czyli aktywiści i emigranci, którzy znaleźli w Bułgarii swój azyl

Po tym wyjeździe wróciłam do Polski trochę smutna (chyba przede wszystkim dlatego, że skończył się ten wypełniony przygodami urlop), ale również pełna skrajnych emocji. Postanowiłam dalej zgłębiać temat depopulacji i zaczęłam poszukiwać prób rozwiązań problemu, a także chciałam poznać osoby, które pomimo złej sytuacji ekonomicznej i politycznej w kraju postanowiły do niego wrócić.

Swoją uwagę skierowałam na osoby do 40 roku życia, które wracając do kraju zdecydowały się osiedlić na wsi lub w ramach emigracji wewnętrznej zdecydowały się przenieść z miasta do wsi. Chciałam także zgłębić bardziej kwestię emigracji do Bułgarii innych narodowości, głównie osób pochodzących z Europy Zachodniej i Wysp Brytyjskich. Znając Bułgarię w dość wymiernym stopniu zaczęłam kwestionować wizję upadku wszystkich wsi do 2050. Chciałam również sprawdzić, czy są podejmowane praktyczne działania na rzecz poprawy sytuacji demograficznej, niekoniecznie z inicjatywy rządu, ale zwykłych obywateli.


Sprawa była prosta – trzeba wróćić jak najszybciej do Bułgarii. Na kolejny letni urlop musiałabym czekać rok, więc jedynym wyjściem było pożegnać rodzinę tuż po kolacji wigilijnej i wskoczyć w samolot. Spakowałam do walizki aparat, statyw i ciepłą kurtkę i ruszyłam do zaśnieżonej Bułgarii kolejny raz. Znowu na około 2 tygodnie.

Chciałam zacząć tę drugą wyprawę bardziej optymistycznie. Na pierwsze spotkanie po przylocie byłam umówiona z dziennikarką Petyą Ketrikovą w studiu telewizyjnym Bulgaria On Air. Petya sama była kiedyś emigrantką. Jako nastolatka odnosiła duże sukcesy w bieganiu i została zauważona przez trenera, który zaproponował jej stypendium naukowe w USA. Choć Petya nie umiała wtedy powiedzieć słowa po angielsku to podjęła się tego wyzwania. Tymczasem kontuzja przerwała jej karierę sportową i skierowała zawodowe tory na dziennikarstwo. Po latach dziewczyna postanowiła powrócić do kraju, a swoją historią zachęcać innych młodych ludzi do powrotu.

W bułgarskiej telewizji On Air stworzyła autorski program „The Returnees”. Program przedstawia historie sukcesu Bułgarów w różnym wieku, którzy mieszkali za granicą, a teraz wrócili do domu. Do tej pory uczestniczyło w nim ponad 70 specjalistów, w tym lekarze, inżynierowie, przedsiębiorcy, menedżerowie, artyści i eksperci IT. Petya ma nadzieję, że ich historie sukcesu zainspirują innych do powrotu. „Bułgarzy mieli sen o zamieszkaniu za granicą (przyp. aut. „american dream”) i tym snem żyli. Teraz chcę, żeby mieli swój „bulgarian dream”.


„Bułgarzy mieli sen o zamieszkaniu za granicą i tym snem żyli. Teraz chcę, żeby mieli swój „bulgarian dream”.

Petya przy swoim biurku w Bulgaria On Air

Petya podała mi kontakt do bohaterów swojego programu. W ten sposób poznałam Filipa Kirilova – twórcę ekologicznego domu gościnnego Vegetarium (możesz odwiedzić Filipa nocując u niego na AirBnB – a jeśli nie masz jeszcze konta, możesz użyć tego linku i otrzymać 125zł zniżki na pierwszy nocleg!) Sofijczyk marzył o życiu w zgodzie z naturą od dziecka. Jednak zanim wylądował w małej wiosce niedaleko stolicy wiele lat spędził za granicą. W 2005 roku wraz z mieszkańcami Żelen założył Stowarzyszenie „Trinoga” (tłum. Statyw). Głównymi założeniami stowarzyszenia jest zdrowe życie na łonie natury, uprawianie rolnictwa regeneracyjnego, duchowość niedogmatyczna i współpraca przy podobnych projektach w Bułgarii i na całym świecie.

Filip Kirilov na tle gór Starej Płaniny

Filip prowadzi Vegetarium wraz z Austriaczką Barbarą Steinmann, dr Dimitarem Pashkulevem – specjalistą medycyny naturalnej oraz wolontariuszem Stanimirem Dimitrovem. Dzięki tej działalności do wioski ściągnęło wiele osób, które chcą żyć w podobnym duchu. Obecnie jest to 15 gospodarstw domowych, które dołączyły do Trinogi.

Wnętrze Vegetarium – od lewej Filim Kirilov, dr Dimitar Pashkulev i Stanimir Dimitrov

Moim przewodnikiem po okolicy był Stanimir, młody chłopak z Warny, który rzucił studia dentystyczne i zajął się wolontariatem. Zapytałam go o jego opinię dotyczącą przewidywań ONZ. Przytoczył mi wtedy historię swojego brata, który kupił i wyremontował dom na wsi w górach Strandża (niskie i niewielkie pasmo górskie w okolicy Burgas). Stanimir pomógł mu w remoncie domu. „Mój brat nie jest pojedynczym przypadkiem – wielu Bułgarów zaczyna rozumieć, że dom na wsi to wolność i niezależność. Choć wciąż większość z nich traktuje je jedynie jako letnie posiadłości, to część decyduje się zamieszkać w tych domach na stałe.”

„Mój brat nie jest pojedynczym przypadkiem – wielu Bułgarów zaczyna rozumieć, że dom na wsi to wolność i niezależność. Choć wciąż większość z nich traktuje je jedynie jako letnie posiadłości, to część decyduje się zamieszkać w tych domach na stałe.”

Stanimir Dimitrov. W tle dom Brytyjczyków dla których pracuje Leonid.

Żelen i inne okoliczne wioski to idealne miejsce nie tylko dla Bułgarów chcących powrócić do korzeni, ale także dla obcokrajowców, którzy szukają spokojnego miejsca na spędzenie ostatnich lat życia. Wie o tym doskonale Leonid Druzhinin, którego spotkałam podczas spaceru po okolicy. Bułgar opiekuje się domem zakupionym przez parę Brytyjczyków podczas ich nieobecności. Ponadto zajmuje się wytwórstwem mebli z drewna. W trakcie naszego spotkania tworzył stół dla swoich pracodawców. Swój raj odnajdują tu jednak nie tylko osoby z krajów zachodnich.

Leonid Druzhinin przy pracy

Inną historię przedstawił mi Kostas Jarvis – pół-Grek, pół-Brytyjczyk, który przeniósł się do Bułgarii około 15 lat temu. Wraz ze swoją bułgarską żoną mieszkają na obrzeżach Sofii. Oprócz oczywistych prywatnych pobudek Kostas zwierza się, że życie w Bułgarii jest zdecydowanie tańsze niż w Grecji – zwłaszcza ceny nieruchomości – nie wspominając o Wielkiej Brytanii. Na tyle tańsze, że przez pewien czas latał z Sofii do Londynu do pracy – codziennie! Poza tym zwraca uwagę na spokój i piękno otaczającej przyrody. „Bułgarzy nie do końca są wdzięczni za to, co doceniają przyjezdni – wspaniałe widoki, które można obserwować na każdym kroku”. Jego żona Zlatka Valkowa-Jarvis jest nauczycielem akademickim na Politechnice w Sofii. „Zlatka chciała tu zostać, aby inwestować w przyszłość swojego kraju, kształcąc młodych ludzi, mimo że korzyści finansowe są niskie” – mówi o małżonce Grek.

Kostas Jarvis w swoim domu na obrzeżach Sofii

Podobną postawę przyjął Daniel Atasanov – producent filmowy i nauczyciel angielskiego w małej miejscowości Dermanci, wiosce położonej niecałe 10 km od Aglen. Jako członek kolektywu kulturalnego Arte Urbana Collectif Sofia, działającego na rzecz edukacji teatralnej i filmowej, w swojej pracy skupia się na wdrażaniu większej ilości zajęć kulturalnych w bułgarskim systemie edukacji. Współorganizuje projekt CinEd – European Cinema Education for Youth in Bulgaria. Dzieli swoje życie między stolicę, a życie na wsi. W rozmowie ze mną przyznaje, że nie wyobraża sobie zrezygnować z żadnej z tych aktywności.

Daniel Atasanov w opuszczonej szkole w jego rodzinnej miejscowości – Aglen

W Aglen – miejscowości, w której się wychował, przedstawia mi małżeństwo ze Szkocji. David i Carlien Pritchard sprzedali swój zadłużony dom w Szkocji i postanowili związać swoją przyszłość z Bułgarią. „Przenieśliśmy się do Aglen, bo lubimy wieś, ciszę i spokój. Chcieliśmy, aby nasza córeczka dorastała z dala od miasta, zanieczyszczeń i nie korzystała nadmiernie z nowych technologii.  Gdybyśmy zostali w Szkocji, czekałoby nas 24 lata spłaty kredytu hipotecznego. Czuliśmy, że hipoteka i rachunki są dla nas jak więzienie, więc nie chcieliśmy tak żyć. Sprzedaliśmy nasz dom i wykorzystaliśmy te pieniądze na zakup posiadłości tutaj.” – mówi Carlien.

„Przenieśliśmy się do Aglen, bo lubimy wieś, ciszę i spokój. Chcieliśmy, aby nasza córeczka dorastała z dala od miasta, zanieczyszczeń i nie korzystała nadmiernie z nowych technologii.  Gdybyśmy zostali w Szkocji, czekałoby nas 24 lata spłaty kredytu hipotecznego. Czuliśmy, że hipoteka i rachunki są dla nas jak więzienie, więc nie chcieliśmy tak żyć. Sprzedaliśmy nasz dom i wykorzystaliśmy te pieniądze na zakup posiadłości tutaj.”

Carlien i David Pritchard wraz z córką na tle ich domu Aglen. Na szybie widnieją flagi RPA (Carlien spędziła dzieciństwo w tym kraju), Bułgarii i Szkocji

Przechadzając się po Aglen z Danielem przypadkiem trafiliśmy na Svilenę Rachevą, której historia mogłaby posłużyć na bazę do scenariusza filmowego. Swoją młodość spędziła w Los Angeles, gdzie pracowała jako modelka. Zmęczona pędem życia w Stanach, postanowiła wrócić do Bułgarii. W chwili, gdy ją poznaję wraz ze swoimi trzema synami i partnerem biznesowym Nikolayem Panayatovem otwierają wielką ekologiczną szklarnię.

Svilena wraz z trójką synów i partnerem biznesowym Nikolayem Panayatanovem w nowootwartej szklarni w Aglen

A na koniec odszyfruję też tajemnicę cytatu z pierwszego akapitu i rzeczoną gwiazdkę.

Słowa te pochodzą z teledysku do piosenki „Naród” DJa 89 – pioniera w łączeniu tradycyjnej bułgarskiej muzyki folkowej z elektroniczną.

W prezentowanym poniżej teledysku można zobaczyć jedną z moich ulubionych bułgarskich tradycji: obchody święta Epifani czyli pamiątkę chrzu Jezusa w Jordanie. Święto to przypada 6 stycznia, dokładnie wtedy kiedy przez Polskę przechodzą orszaki Trzech Króli.
O świcie wszyscy młodzi (duchem :)) mężczyźni zbierają się u źródeł rzeki, żeby na sygnał popa wyłowić rzucony przez niego krzyż z lodowatej wody. Wszystkiemu towarzyszą muzyka, tradycyjne tańce i bułgarska flaga.
Największe i najpiękniejsze obchody odbywają się we wsi Kalofer, widocznej w filmie:

Uff, dobrnęliście do końca? A może chcielibyście dowiedzieć się więcej?

Cały projekt wraz z obszerną galerią możecie obejrzeć na dedykowanej stronie Dried Roses.

Inne wpisy z tej kategorii: